Joanna Judyn
9 lipca 1956 rok
Wołomin - Warszawa
Świat niczego od ciebie nie potrzebuje, ale ty musisz mu coś dać. Dlatego żyjesz. Jeśli się teraz zabijesz - niczym się nie różnisz od miliardów innych czaszek, które leżą pod ziemią. Jeśli dasz coś światu, nawet coś nietrwałego, wygrasz.
Jonathan Carroll
Z Aśką nigdy nie było problemu.
Zawsze była grzeczną dziewczynką, która grzecznie wykonywała
wszystkie polecenia. Grzecznie chodziła do szkoły, grzecznie się
uczyła i nie w głowie były jej jakiekolwiek rewolucje. Gdy jej
koledzy zastanawiali się jak obalić rządy
ona zaczytywała się w kolejnych miłosnych powieściach, gdy oni
pili tanie wino na dworcu ona brała prywatne fortepianu i lekcje
angielskiego, tak na wypadek gdyby kiedyś udało jej się wyjechać
z kraju. Jej świat zawirował kilka dni przed jej osiemnastymi
urodzinami, kiedy to wracając do domu spotkała na dworcu mężczyznę
jej życia i wydawać by się
mogło że bajkowy rozdział w życiu Aśki właśnie się rozpoczął.
Rodzice bez problemu zgodzili się na ślub z nieco starszym od niej
lekarzem, który
przecież mógł zapewnić ich córce wspaniałą przyszłość. Aśka
wyniosła się do Warszawy, zaczęła studia pielęgniarskie a w
międzyczasie wiodła szczęśliwe życie szczęśliwej
żony. A później coś się
popsuło. Tak całkiem po prostu, z dnia na dzień, z godziny na
godzinę. Coraz częstsze kłótnie, ostre wymiany zdań na
szpitalnym korytarzu, coraz to nowe butelki alkoholu znajdowane w
adamowym gabinecie w jednej z warszawskich kamienic. Bajka się
skończyła, ale Aśka wiedziała że musi walczyć o małżeństwo,
bo w przeciwnym razie wszystko runie jak domek z kart. Problem w tym,
że im ona bardziej się starała tym Adam mocniej się od niej
odsuwał. I na nic zdawały się groźby i prośby - pewnego dnia
obudziła się rano, spojrzała na swojego męża i zrozumiała, że
żyją już nie razem
a jedynie obok siebie.
Aśka
jest urocza, jest dziewczęca do granic możliwości, zawstydza się
ładnie i spuszcza oczy zawsze wtedy, kiedy nie wie co powiedzieć;
co prawda niezbyt często jej się to zdarza, bo zazwyczaj buzia jej
się nie zamyka, ale jeśli już nastanie ta wiekopomna chwila, Aśka
naciąga na ręce rękawy kolorowego sweterka i patrzy wszędzie,
tylko nie w oczy rozmówcy. Ale nie zawsze jest tak pięknie! Aśka
ma charakterek, choć na dobrą sprawę nie wiadomo po kim. Jej
rodzice są prawdopodobnie najspokojniejszymi ludźmi na świecie.
Ich córka natomiast potrafi tupnąć nogą, głośno krzyknąć i
obrazić się na tydzień tylko dlatego że coś nie poszło po jej
myśli. Umie przyznać się do błędu, choć nie robi tego zbyt
chętnie. Nieszkodliwa, lubi przytulać, potrafi pocieszać i tylko
czasem zgubi się w centrum Warszawy, bo kompletnie zatraci się w
swoich myślach. Artystyczna dusza z mało artystycznym zawodem!
Zapewne gdyby mogła, studiowałaby malarstwo i spełniała na
kolejnych wystawach, ale zamiast tego siada przy stary pianinie i
spokojnie gra czwartą Inwencję Bacha.
Kiedyś nie lubiła bachowskich utworów, dziś modli się o by mieć
tak poukładane życie, tak jak idealnie poukładane są nuty w jego
ariach, fugach i kontrapunktach.
---
Aś zaprasza! :)
[Dobry :) Jakiś wątek z Aleksem?]
OdpowiedzUsuń[Witamy! Może jakiś pomysł na wątek, powiązanie? Mogę zacząć :)]
OdpowiedzUsuńMaciek
[ Witamy. Jakiś pomysł na wątek lub powiązanko? :D]
OdpowiedzUsuńMarcelina.
To miał być spokojny wieczór. Judyn usiadł w swoim ulubionym fotelu, pies spał na kanapie a nieznośną ciszę w pokoju przerywała melodia fortepianu, na którym grała Asia. Adam lubił takie chwilę. Rozkoszował się nimi, na moment przestawał być nerwowy i rozgorączkowany. Odpalił papierosa i przymknął oczy delikatnie odchylając głowę do tyłu. Nagle Asia przestała grać. Melodia się urwała jak niedokończona i nerwowa cisza zastygła w powietrzu.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego skończyłaś?- zapytał z lekkim wyrzutem.
Adam
Westchnął cicho.
OdpowiedzUsuń- ja to bym chciał żeby wszystko w życiu było takie przewidywalne jak ten Bach. A najlepiej w pracy. Nie było by nic piękniejszego niż móc oceniać i zawsze mieć rację, znać przyszłość i potrafić się do niej dopasować. Nie uważasz, że to by było wspaniałe? Być zawsze o krok przed innymi? Być zawsze o krok przed samym sobą?
- Mówisz tak tylko dlatego, że nie musiałaś żyć z myślą, że gdybyś mogła cofnąć czas żyłabyś szczęśliwiej, lepiej... Że gdybyś wiedziała chociaż, co wydarzy się za minutę, zachowałabyś się inaczej. Nie musisz żyć z tym piętnem. Jak myślisz jak czują się rodziny tych, których nie uratowaliśmy? Myślisz że się cieszą, bo pan doktor odczuwał adrenalinę? Myślę, że nic ich to nie obchodzi, myślę że stracili bez powrotnie kogoś bliskiego. Nie wiem, czy jest mu tego gorsze uczucie.
OdpowiedzUsuńAdam
Adam zasępił się i wlepił wzrok za okno. Nie chciał już dyskutować, w ciszy palił swojego papierosa. W końcu jednak zaczął dudnić palcami o stolik, na którym stała popielniczka.
OdpowiedzUsuń- I co, Asia? Ile jeszcze nie będziesz żałować? Miesiąc? Rok? A potem? Potem stwierdzisz, że zrobiłaś błąd wychodząc za takiego starego imbecyla jak ja i odejdziesz. Jesteś dobrą kobietą, nie zależy Ci na pieniądzach, więc nie wytrzymasz i pewnego dnia mnie opuścisz. Powoli godzę się z tą myślą, wiesz?- przymknął oczy, bo czuł, że zaraz da upust swojej słabości i się popłacze.
Adam
Dotknął obrączki na swoim palcu i chwilę milczał, aż w końcu otworzył oczy i spojrzał na nią ze smutkiem.
OdpowiedzUsuń- Znam tych siedemdziesięciolatków, wydają się młodsi ode mnie, przeżyli wojnę, opowiadają mi czasem swoje historie, mają tyle siły, tyle chęci życia, ja jestem przy nich nikim, nie mam ochoty już na nic. A nigdy nie przeszło mi przejść nawet przez małą cząstkę takiego piekła jak oni. Dlaczego, Asia? Dlaczego staję się takim smętnym człowiekiem?
Westchnął cicho, zgasił papierosa i wyciągnął do niej ręce.
OdpowiedzUsuń- Chodź do mnie Asia, chodź się przytul- szepnął- Chcę by było dobrze, po prostu dobrze. I boję się, naprawdę mocno się boję, że mogę cię kiedyś zawieźć. Nie wybaczyłbym sobie tego, rozumiesz? Nie chcę, żebyś była smutna, żebyś czuła się, nieszczęśliwa, gdyby tak miało być, wolałbym, żebyś znalazła sobie kogoś lepszego ode mnie, nie miałbym do ciebie żalu...
- Ty też masz wolne, Asiu?- pocałował ją delikatnie i wsunął dłoń w jej włosy, pachniał swoimi ulubionymi perfumami ściąganymi z zachodu i słodkim tytoniem. Starał się trochę rozpogodzić, w końcu spojrzał na zegar i zapytał nieśmiało.
OdpowiedzUsuń- A może się przejdziemy? Wzięlibyśmy psa na spacer, do parku, co?
To było coś nowego, Judyn bał się wychodzić z domu, nie lubił obcych i zaszywał się w czterech kątach, jak w spokojnym azylu, praca-dom, dom-praca, na spacer trzeba było go wyciągać siłą.
Adam
Spojrzał na nią zdumiony.
OdpowiedzUsuń- No co ty, Asia? Chcesz zatrudniać kogoś, żeby siedział z naszym psem? Aż tacy bogaci, to my nie jesteśmy- roześmiał się i sięgnął po swoją kulę, żeby wstać- Dobra, jak się zbierać to zbierać. Chodźmy póki nie jest jeszcze całkiem ciemno, bo potem po parku zaczynają grasować zboczeńcy- zaśmiał się i musnął jej kark, a potem zszedł niżej pocałunkami.
Adam
- No nie wiem, nie wiem... Pomyślimy nad tym- zagwizdał na psiaka. Kudłacz przyleciał szczęśliwy, a Adam ostrożnie wyjął m smycz z pyska i zapiął jego obróżkę- No dobra, chodź wielkoludzie- podniósł się i przekazał smycz Asi. Zwykle to ona prowadziła psa, bo on chciał mieć wolną dłoń, żeby móc ją trzymać za rękę. Czuł się lepiej, kiedy splatali swoje palce, a od czasu do czasu przystawali dać sobie ukradkowego, ale czułego buziaka.
OdpowiedzUsuń- Poczekaj sekundę, wezmę klucze do domu, okej?
Adam
- Ach, tak ci mój pies powiedział, tak?- roześmiał się delikatnie- No skoro już jesteście ze sobą tak blisko, że rozmawiacie ze sobą na takie tematy, to cóż ja mogę? Chodźmy, do tego parku- ujął jej dłoń- Nie jest ci za zimno, Asia? Może powinnaś wrócić do domu i coś na siebie narzucić? Wieczór zaczyna być chłodny, ja naprawdę nie chcę, żebyś mi się przeziębiła- powiedział z troską w głosie.
OdpowiedzUsuńAdam
- Nie no, jasne, zaproś ją. Nie mam nic przeciwko. Jesteś chyba chrzestną jej dziecka, dobrze kojarzę?- zamyślił się, poprawił okulary i wyjął paczkę papierosów- Ale może lepiej zaproś ich do domu na Saską Kępę, głupio ich tak w mieszkaniu przyjmować, jak pacjentów...- przystanął, by go odpalić i dopiero, gdy mu się udało ruszył się dalej- Trzeba by ciasto skołować. No i chyba mam jeszcze trochę wiśniówki, to będzie czym ich uraczyć- zaczął się głośno zastanawiać.
OdpowiedzUsuńAdam
- To dobry pomysł Joasiu, ale najpierw zadzwoń do Małgorzaty, bo może się okazać, że ona wcale nie może wpaść, albo jej mąż nie może, albo sam jeszcze nie wiem co. Wtedy usiądziemy i na spokojnie się wszystkim zajmiemy, dobrze? Obiecaj mi, że nie będziesz się tym gorączkować zawczasu. Teraz idziemy na spacer z psem i mamy się skupić na tym, by go nie zgubić- zaśmiał się.
OdpowiedzUsuńAdam
- O matko- zrobiło mu się trochę głupio- Przepraszam, Asiu... Jakoś mi to wypadło z głowy... Nie ma pojęcia dlaczego. No cóż, tym bardziej powinniśmy zaprosić ją na kolację. W sumie, to przykre, musi być jej ciężko, jako samotnej matce. Ktoś jej pomaga? Rodzice? Ktokolwiek?- zaciągnął się papierosem i nieco zasępił.
OdpowiedzUsuńAdam
- To najważniejsze- pokiwał głową, ale wciąż był jakiś taki zasępiony. W końcu spalił papierosa, rzucił go na ziemię i przydeptał, a potem ujął dłoń Asi i uśmiechnął się do niej delikatnie. Pies podszedł do nich z patykiem i skoczył na Asię, domagając się, aby się z nim bawiła. Adam wybuchnął śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Czeka nas cały wieczór z aportowaniem.
Adam
- Dobrze, zadzwonimy do niej zaraz po powrocie do domu- zadecydował- Idziemy nad staw?- zaproponował cichutko- No chodź, a może pójdziemy na huśtawki?- uśmiechnął się- Kiedy ostatni raz się huśtałaś, co?- skradł jej pocałunek. To była dla niego dziwna, spontaniczna myśl, ale kiedy stanęło mu przed oczami wyobrażenie Asi na placu zabaw miał ochotę się roześmiać, ale i wykrzyczeć światu, jak piękny i beztroski to widok. Sam nie wiedział czemu.
OdpowiedzUsuńAdam
- To co? Idziemy na huśtawki?- uśmiechnął się. W Adamie czasem odzywało się dziecko, bo dzieciństwo stracił szybko, u babci obowiązywała raczej żelazna dyscyplina i być może dlatego wyrósł na tak poważnego i nieco smutnego człowieka. Czasem jednak czuł potrzebę zrobienia czegoś tak prostego, tak banalnego, może nawet tak głupiego, chociaż skończył już trzydzieści lat. No i brakowało mu dziecka, małego człowieka, przy którym mógłby się spokojnie powydurniać nie bojąc się, że ktoś go oceni i stwierdzi, że mu to nie przystoi. Ale nie naciskał, powoli godził się z myślą, że być może on i Asia zostaną na zawsze bezdzietną parą.
OdpowiedzUsuńAdam
Judyn to tego psa kochał i traktował jak członka rodziny, więc pogłaskał bydle po grzbiecie i poszli w kierunku placu zabaw za stawem. Zresztą Adam uważał, żeby coś głupiego nie strzeliło ich wielkiemu zwierzowi do głowy i żeby nie pobiegł wykąpać się w stawie, bo jeszcze broń Boże przysolą mu za to mandat i będzie wstyd na okolicę. Poza tym misiek, jak się wykąpał, to zaraz leciał w piasek, a potem w całym mieszkaniu mieli syf i cały dzień zajmowało im odkurzanie i sprzątanie, a przede wszystkim pozbycie się całego piachu jedynie z ich sierściucha.
OdpowiedzUsuńAdam
- To jest dwadzieścia minut rozklekotaną KMką,ale dla mnie to bez różnicy, mogą wpaść i z nami pomieszkać, może im się przyda wyrwać z miasta na trochę. W Wołominie pewnie nie ma teraz, co robić, co?- zatrzymał się przed placem zabaw. Huśtawki były wolne. Uśmiechnął się do niej uroczo- Chodź- ujął jej dłoń.
OdpowiedzUsuńAdam
- Ale wiesz, jak ja bardzo szanuję twoich rodziców, niech przyjeżdżają, na pewno miło spędzimy czas. Tylko, najpierw zadzwoń do Gośki, potem zaprosimy rodziców, dobrze?- pocałował ją delikatnie i usiadł na huśtawce delikatnie się odpychając i powoli bujając się w przód i w tył, jakby przez ten rytm mógł uspokoić myśli.
OdpowiedzUsuńAdam
- Przepraszam kotku, nie chciałem, żeby wyszło, że Cię pouczam, wcale tego nie robię, po prostu z naszej dwójki, to ja jestem tym pedantycznym, cholernie skrupulatnym dziadygą, który musi wszystko załatwić po kolei i dopiąć na ostatni guzik. Przepraszam, taka moja ciężka natura- zaśmiał się.
OdpowiedzUsuńAdam
- Wiesz, czasem sobie myślę, że to przeznaczenie, że nasza bestia nas znalazła. Tak samo jak to, że wtedy pojechałem na wezwanie do Wołomina i że wysiedliśmy razem na stacji i że odważyłem się zagadać... Mam wrażenie, że miłe rzeczy w moim życiu dzieją się, bo ktoś je tak rozplanował i to bardzo przyjemna myśl. Ale potem... Potem myślę sobie o tych nieprzyjemnych rzeczach i sam nie wiem, co mam sądzić? Czy je też ktoś z góry dla mnie przewidział?
OdpowiedzUsuńAdam
- Asia, czy ty... Czy ty wierzysz w coś... W kogoś? No wiesz... Tam, na górze, czy gdziekolwiek? Czy uważasz, że coś takiego ma sens? Ja nie wiem... A bardzo chciałbym wiedzieć... I chciałbym czuć, czuć na pewno, że wiem, że jestem pewien. Nie wiem, jak to zrobić...
OdpowiedzUsuńAdam
- No tak, to faktycznie pocieszające. Ja... Ja nie chodziłem nigdy do kościoła, ja tak naprawdę nie wiem, nie bardzo wiem, jak powinno się wierzyć. Nie wiem co się robi, jak się modli, jak jest się dobrym katolikiem, jak się jest dobrym- ściszył nieco głos- No wiesz... dobrym Żydem. Czy trzeba wtedy uciekać z kraju? Jak mój ojciec? Co w ogóle można, a czego nie? Chyba jestem trochę pogubiony, a przecież nie powinienem, powinienem wiedzieć. To nie ja powinienem pytać ciebie, nie wypada, jestem przecież starszy, powinienem mieć trochę oleju w głowie, jakiś utarty światopogląd...
OdpowiedzUsuńAdam
- On miał to coś- uśmiechnął się- Miał odwagę, tak bardzo chciałbym być równie odważny, równie konsekwentny, potrafić żyć, potrafić dokonywać wyborów, a potem żyć z ich konsekwencjami. Ale jestem za słaby. Mam ciebie, powinienem już nie prosić o nic więcej, a ja patrzę do lustra i widzę smutnego człowieka, wciąż nie wiem czemu. I to prwda, ostatnio jest mi lepiej, najgorsze powoli mija, ale nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do tego momentu, do tej radości, tej beztroski sprzed wypadku...
OdpowiedzUsuńAdam
- Nie mam wyboru, prawda? Albo zamknę się w sobie, stracę ciebie i zostanę alkoholikiem, albo postaram się żyć dalej, znaleźć jakieś plusy, może jakoś wykorzystać moją sytuację... Może przez to lepiej rozumiem część moich pacjentów? Może ktoś musi, wcześniej, nie wiedziałem jak się czują ludzie po drugiej stronie, a teraz już wiem i wiem, że upatrują w lekarzach Bogów, ja też upatrywałem w moim Boga, a on mnie zawiódł i poczułem bezsilną złość, choć doskonale wiedziałem, że to nie była jego wina...
OdpowiedzUsuńAdam
- Wiem kochanie i cieszę się, że mam taką mądrą żonę- uśmiechnął się ślicznie. Wstał, pochylił się i pocałował ją delikatnie- Dobra, koniec tego dobrego, pora się zbierać, bo jest już późno, a nasza bestia się chyba nalatała za patykiem. Chodź, zadzwonisz do Gośki i do rodziców- podał jej dłoń.
OdpowiedzUsuńAdam
Cześć! Tu Miharu z Malach-Tow. Zamówiłaś szablon u Loc, ale z racji, że odeszła z szabloniarni jej zamówienia trafiły do wolnej kolejki, a ja się nimi zajmuję. Jeśli chcesz, żebym zajęła się zamówieniem napisz pod najnowszym postem i uzupełnij link do szabloniarni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Miharu :)