piątek, 1 lutego 2013

Historia

    


Ta historia, o której tu przeczytanie nie jest niczym wyjątkowym, zresztą jak wszystko w tych czasach. Poznacie dwójkę młodych ludzi, która poznała się przez zupełny przypadek. Poznacie ich losy jak i również losy ich dzieci. A szczególnie jednego, Marceliny tegorocznej maturzystki, która z grzecznej dziewczynki przerodziła się w wielką Kłamczuchę. Będziecie mogli poznać jej losy, dostrzec jak przez swoją miłość zamiast piąć się ku górze, powoli spada na samo dno. Ujrzycie, że wcześniej postawione cele i ideały, którymi się kiedyś kierowała umierają szybciej niż towary postawione na półkach w sklepach.






   Wszystko zaczęło się pod koniec lat pięćdziesiątych. Kiedy to Krystyna jako studentka ostatniego roku dziennikarstwa poznała Tadka, przyjaciela jej kolegi z roku. Zaczęło się niewinnie, rozmowy i tańce, dopiero potem zaczęli chodzić na randki. Dziewczynie imponowało to, że mężczyzna jest starszy od niej, pracuję jako elektryk i jest bardzo zaradny życiowo. Jakiś rok później od tego jak się poznali wzięli ślub.Tadeusz z zakładu pracy dostał dwupokojowe mieszkanie, ponieważ powiedzieli, że mają w planach dzieci. Niecały rok później na świat przyszła najstarsza córka, Marcelina. Była ponoć tak słodkim niemowlakiem, że oczarowała cały oddział. Dwa lata później nie świat przyszły bliźniaki - Jaś i Władek. 
   Nasza młoda para miała dużo szczęścia, ponieważ siostra Krystyny znajdowała się w Ameryce. A jak dobrze wiemy to właśnie z niej ludzie przysyłali swoim rodzinom dolary ale też ubrania dla nich i dla dzieci. Grzechem byłoby zapomnieć wspomnieć o tym, że dostali jeszcze większe mieszkanie, trzypokojowe. Rodzice mieszkali w salonie, bliźniaki w większym pokoju razem a Marcelina miała swój mały pokoik niedaleko łazienki. Urządzili je sobie naprawdę bardzo przytulnie i mieszkają w nim do dziś.
   Dzieci nie sprawiały naprawdę większych problemów wychowawczych, oczywiście dopóki nie weszły w wiek dojrzewanie, ale o tym to później. Były grzeczne, z wielkim zadowoleniem chodziły do szkoły, odrabiały lekcje i chodziły do kościoła. Dbały o wszystko co dostawały od rodziców, słuchały się ich jak mało kto. Ale oczywiście gdy nabroiły były karane. Z racji tego, że oboje rodziców pracowało, mieli między sobą przydzielone obowiązki domowe a Marcelina sprawowała nad wszystkich władzę, oczywiście pod czujnym okiem babci, która do nich przychodziła.
   Oczywiście wszystko zaczęło się zmieniać kiedy weszli w wiek dojrzewania. Wiadomo dziewczynki wtedy zaczynają się stroić, mają swoje humorki, dostają pierwszą miesiączkę - w skrócie stają się kobietami. A chłopcy? Oni popadają w bójki, ale gdy dojrzewają najważniejszą rzeczą jest by przez swój pociąg seksualny nie stali się za szybko tatusiami. Oczywiście nie jest to tylko wina ich hormonów, dużą część winy mają w tym dziewczynki. Ale całe szczęście synowie państwa Dąbrowskich najwyżej się z kimś pobili bądź milicja ich zgarniała za picie alkoholu w miejscu publicznym. To Marcelina była tą idealną córeczką.
    Warto wspomnieć o tym, że to właśnie jej kuzyn, Franek nieświadomie przyczynił się do małej tragedii. Mimo, że był on tylko dwa lata starszy od Marceliny miał starszych znajomych, przez których zaczął pić szybciej. Ale zapewne było to spowodowane tym, że wyglądał naprawdę na dobre ponad dwadzieścia lat gdy miał te swoje osiemnaście. Ale miał szacunek wśród starszych bo pobił jakiegoś tam faceta - nigdy do końca nie obchodziło to Marceliny. Gubiła się w tej całej hierarchii wśród facetów, ale odbiegliśmy od tematu. Franek zabrał swoją kuzynkę na jedno z tych ich spotkać, które po prostu można nazwać popijawą. I to właśnie tam ujrzała kogoś kto przypominał ósmy cud świata. Kogoś, kogo widok sprawił, że poczuła coś na przykład motylków w brzuchu. Obdarzyła go kilka razy tym swoim cudownym uśmiechem. Czy wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Marcelina chyba coś takiego doświadczyła bo późniejszy widok mężczyzny sprawiał to samo uczucie. Ale kiedy dowiedział się ile ma lat jego zainteresowanie jej osobą po prostu zmalało. To chyba bolało ją najbardziej.
    Musiała zapomnieć o tym cudownym mężczyźnie. Próbowała zapełnić dziurę w swoim sercu jakimś chłopakiem w jej wieku - bezskutecznie. Jak szła obok swojego niby to chłopaka widząc Maćka czuła się jakby go zdradzała. Szczególnie, że spotykali się bardzo często. W drodze do szkoły, na jakiś spotkaniach ze znajomymi czy nawet w głupim spożywczaku. Wszystko działo się tak jakby los na siłę próbował ich ze sobą połączyć.
    W lato, lipcowego wieczoru wszyscy znajomi znów się spotkali. Wszędzie był alkohol, papierosy i ku waszemu zdziwieniu również narkotyki. Różnie bawiła się ta Polska młodzież. Ale Marcelina była jakby wyjęta z tamtego świata. Pierw lekko podłamana ponownym spotkaniem Maćka, które skończy się tylko wymianą spojrzeń wypiła sporą ilość alkoholu. I tak też się stało, że właśnie tego dnia i jej obiekt westchnień trochę sobie popił. Pierw poszli niby porozmawiać do środka, bo na dworze był za duży hałas. Zaczęło się od niewinnych pocałunków, by po chwili znaleźć się w jednej z toalet, stało się. To właśnie tego wieczoru Marcelina przeżyła swój pierwszy raz z facetem, w którym bez dwóch zdań była zakochana. Ale to nie był koniec imprezy, Maciek zaaplikował jej dożylnie morfinę, tak zaczęła się ich wspólna narkotykowa przygoda.
    Ale  nic się nie zmieniło po tym skoku w bok. Nadal zachowywali się tak samo, do czasu. Pewnego wieczoru kiedy to Marcelinę odprowadzał jej domniemany chłopak po drodze spotkali Maćka. Jego zachowanie było inne niż zwykle, nie posłał jej uśmiechu tylko najzwyczajniej w życiu pobił tego chłopaka oznajmiając mu na koniec, że Marcelina jest jego i nikt ale to nikt nie ma prawa jej dotykać.
    Od tego czasu spotykali się naprawdę częściej. Nie wiadomo było czy byli parą czy nie ale dziewczyna nawet sypiała już o niego. Oczywiście mówiąc matce, że idzie do koleżanki. Ona naprawdę kochała go jak nikogo innego. A co do jego uczuć, nie miała pewności. Ale trwała w tym wszystkim. Bez względu na wszystko. Czasem uciekała ze szkoły, nie miała tyle czasu na naukę co wcześniej, uczyła się po nocach i w tramwajach aby jej rodzice nie zauważyli, że pogorszyła się w nauce. Niegdyś sterty czytanych książek zamieniły się na strzykawki, lufki i butelki z alkoholem. Pragnienie pójścia na studia prysnęło jak mydlana bańka. A notes, w którym niegdyś pisała swoje ala artykuły, felietony czy zwykłe przemyślenia świecił pustkami. Wszystkie cele i wartości, które sobie kiedyś były dla niej ważne teraz zeszły na drugi plan, bo Maciek był najważniejszy.
    A na chwilę obecną? Nadal jest Kłamczuchą. Nadal oszukuję ludzi i połowę otaczającego ją świata. Często sypia u Maćka i spędza dużo czasu w jego pubie. Wiedząc, że zaraz ma maturę mało się uczy bo po co marnować czas na naukę skoro można go spędzić z facetem, którego się kocha. A kocha go tak samo mocno jak od chwili kiedy pierwszy raz go zobaczyła. I wcale nie przeszkadza jej to jak jej chłopak ją traktuję, bo przecież każdy ma trochę wad.
   Ale jak to się dalej potoczy, nikt nie wie. Czy Marcelina w końcu sięgnie po rozum i weźmie się za naukę do matury czy całkowicie zatraci się w swoim dotychczasowym życiu. Czy nie nie zmarnuje go sobie za szybko zachodząc w ciąże czy uzależniając się od narkotyków, w końcu już niewiele brakuję.
  
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz