Imię i nazwisko:
Aleksander 'Aleks' Milanowski
Data i miejsce urodzenia:
30 listopada 1961 rok; Warszawa
Pseudonim:
Milan
Orientacja:
Biseksualny
Charakter:
Rozbrykany, tajemniczy, irytujący. Odważny (chociaż niektórzy twierdzą, że jest szalony) ryzykant. Strasznie leniwy, uparty i pyskaty. Czasami mówi prawdę, a czasami kłamie prosto w oczy. Buntownik z wyboru (albo i też nie). Buntuje się przeciwko wszystkim ustalonym normom, zakazom i nakazom (w końcu są one po to, aby je łamać). Małomówny samotnik, który unika towarzystwa (chociaż czasami i takowym nie pogardzi). Kłótliwy psotnik. Cierpliwy, jednak jest obojętny na to co się wokół niego dzieje. Bystry i błyskotliwy. Skłonny do bójek i bijatyk (alkoholowe imprezy, także często odwiedza). Sprytny, często ironizuje (więc ironia i sarkazm, nie są mu obce). Urodzony improwizator (można by rzec, że jego całe życie to czysta improwizorka). Klnie jak szewc, ale jemu to nie przeszkadza. Uważa, że każdy wyraża emocje na swój sposób.
Rozbrykany, tajemniczy, irytujący. Odważny (chociaż niektórzy twierdzą, że jest szalony) ryzykant. Strasznie leniwy, uparty i pyskaty. Czasami mówi prawdę, a czasami kłamie prosto w oczy. Buntownik z wyboru (albo i też nie). Buntuje się przeciwko wszystkim ustalonym normom, zakazom i nakazom (w końcu są one po to, aby je łamać). Małomówny samotnik, który unika towarzystwa (chociaż czasami i takowym nie pogardzi). Kłótliwy psotnik. Cierpliwy, jednak jest obojętny na to co się wokół niego dzieje. Bystry i błyskotliwy. Skłonny do bójek i bijatyk (alkoholowe imprezy, także często odwiedza). Sprytny, często ironizuje (więc ironia i sarkazm, nie są mu obce). Urodzony improwizator (można by rzec, że jego całe życie to czysta improwizorka). Klnie jak szewc, ale jemu to nie przeszkadza. Uważa, że każdy wyraża emocje na swój sposób.
Wygląd:
180 centymetrów wzrostu. Waży 76 kilogramów.
Owalna twarz, na której łatwo dostrzec parę zielonych oczu, zgrabny nos i kuszące wargi. Jego naturalny kolor włosów to brąz. Dosyć silny i w miarę dobrze zbudowany.
Ubiera się różnie. Raz elegancko, na przykład w garnitur dobrej marki, innym razem w skórzaną kurtkę, a jeszcze innym wprost luzacko (przyduża koszulka z nadrukiem ulubionego zespołu rockowego, bluza itp.). Jedno jest niezmienne… cały komplet uzupełniają czarne lub niebieskie jeansy. Na nogach nosi ciężkie obuwie typu glany (czuje się wtedy pewniej).
Historia:
Urodziłem się gdzieś tam, kiedyś tam, w jakiejś tam rodzinie. Nie mam rodzeństwa. Moja rodzina nigdy nie była normalna. Mama była szychą w jakimś liceum, a ojciec działaczem partyjnym- zatwardziałym komunistą. Dziadków miałem całkiem dobrych. Wpoili mi to i tamto. Lubiłem jeździć co roku do nich na wakacje na wieś. Lubiłem tam spędzać święta, których mój ojciec wystrzegał się jak tylko mógł.
Ogólnie w domu było dobrze, dopóki nie poruszano kwestii religii. Ojciec lubił mieć oko na wszystko. Na to co piszą, myślą, widzą i czytają. Na początku nie wiedziałem co robi. Był dla mnie kimś w rodzaju bohatera. Wszyscy go się bali, szanowali, kłaniali mu się w pas. Dopiero później wyszło szydło z worka. Zaczęły się awantury, kłótnie, krzyki.
Kiedy miałem 13 lat po raz pierwszy uciekłem z domu. Tak po prostu. Spakowałem kilka rzeczy do plecaka, wziąłem oszczędności i kupiłem bilet. Pociągiem dotarłem aż na przedmieścia Krakowa. Było fajnie. Przez dwa tygodnie nawiązałem ciekawe kontakty, mieszkałem gdzieś na squacie, milicja mnie szukała, bo 'kochani rodzice' zauważyli, że nie ma mnie w domu. Wtedy też przeżyłem swój pierwszy raz. To nic, że z chłopakiem starszym ode mnie o 5 lat, to nic. To nic, że byłem wtedy naćpany, bo koledzy ćpuni dali mi działkę. To było nic w porównaniu z tym co czekało mnie w domu, kiedy mnie tam odstawili. Ojciec tak mnie sprał, że bałem się wyjść z domu. Poza tym nadszarpnąłem mu reputację. Wiadomo, zbliżały się jakieś ważne dla niego wybory, a tu nagle jego własny dzieciak spierd.ala mu z chałupy.
Kiedy po raz enty milicja odstawiła mnie do domu, matka powiedziała mi, że 'następnym razem wywali mnie z domu'. Och, co za troskliwość. Zwłaszcza, że ten 'dom' traktowałem raczej jak tanią noclegownię. Przychodziłem, spałem, wychodziłem. I tak w kółko. To znaczy przez drugą klasę liceum. Bo musiałem jakoś zdać. No i się udało. Kiedy tylko zdałem do trzeciej klasy wyprowadziłem się z domu. Wprawdzie nadal mieszkam w stolicy, a rodzice nadal jakoś mi wszystko finansują, to jednak podejmuję swoje własne wybory. W pewnym stopniu staram się już uniezależnić od rodziców i ich wpływów. Podążać własną drogą.
[Borze szumiący. Kartę poprawię, bo jest <cenzura>. W każdym razie zapraszam do wątków :) Cytat tytułowy 'Oprócz błękitnego nieba'. Wizerunek: Jensen Ackles]
[Witam, witam :) Bardzo dziękuje za wspaniałomyślność, niemniej jednak ciesze się, że ktoś ją w końcu przysłonił. Zbyt długo widniała na stronie głównej. Ale przechodząc do rzeczy, masz jakieś pomysły odnośnie odnośnie wątku z moją zagubioną Mają?]
OdpowiedzUsuńMaja
[ A masz jakiś pomysł na powiązanie czy coś?]
OdpowiedzUsuńMarcelina
[Niech będzie, Maja mogłaby mu troszeczkę zawrócić w głowie, oznaczyć jako cel. Bo od razu zaznaczam, że ona nie należy do tej grupy dziewczyn, co to walą prosto z mostu. Wręcz przeciwnie, panienka Kolniowska jest stosunkowo nieśmiała i dosyć płochliwa. Ot, kolejne delikatne dziewczę.
OdpowiedzUsuńMam zacząć, prawda? ;) Daj mi minutkę.]
Maja
[Policja? POLICJA? Syyyyrjusli?]
OdpowiedzUsuń(o w mordę xD dzięki za spostrzegawczosc xD jak jutro będę na kompie to od razu zamienię na milicję)
Usuń[ Hmm..niech bd xd]
OdpowiedzUsuńMarcela
Pracowała dzisiaj wyjątkowo na popołudniowej zmianie i bynajmniej nie czuła z tego powodu gorzkiego rozczarowania, o ile do baru nie schodzili się podejrzani mężczyźni. Nie lubiła ich zaczepek, kiepskich żartów, lepkich rączek. Może i sprzedawała swoje ciało za pieniądze, może wcale nie była święta, jednak miała jakąś tam godność, dzięki której nie zamierzała przystawać na podobne traktowanie. Sam fakt, że ją tu znali sprawiał na pozór wiele kłopotów. Najchętniej pozostałaby anonimowa, w całkowitym ukryciu. Nie chciała łączyć życia zawodowego z prywatnym, choć pomiędzy „chce”, a „muszę” istniała spora różnica.
OdpowiedzUsuńMaja krzątała się w te i wewte, przyjmując kolejne zamówienia. Nie miała czasu na odpoczynek, a nawet na to, aby złapać chociaż odrobinę oddechu. Właśnie wróciła za ladę, kiedy ujrzała młodego mężczyznę. Linii lat dwudziestu to on na pewno nie przekroczył. Kto, jak kto, ale ona potrafiła dostrzec takie rzeczy. Uśmiechnęła się uroczo, uniósłszy nieznacznie kąciki ust ku górze.
- Coś podać? - zapytała dobrze wystudiowanym tonem głosu. Uprzejma, jak zawsze.
Maja
[ Ostrzegam, że Marcelina jest na profilu humanistycznym.]
OdpowiedzUsuńOstatnio w szkole było jej coraz trudniej wysiedzieć. Pragnęła dorosłego życia jakie wiódł Maciek. Pragnęła być u jego boku. A szkoła? Zabierała tylko cenny czas, który mogłaby z nim spędzić. Mogłaby jeszcze spać w jego ciepłym łóżku czując ciepło jego ciała. Wstać rano wypić herbatę w małej kuchni i zapalić papierosa.
A przez szkołę? Musiałą z przystanku niemalże biec do szkoły. A jak w niej już była, biegła to szatni by zostawić swój płaszczyk i z torbą i zeszytami w ręku ( w końcu uczyła się w tramwaju bo w domu nie miała czasu)biegła pod jakąś klasę.
Była minuta przed dzwonkiem. Marcelina zatrzymała się pod salą gdzie miała lekcje jej klasa i odetchnęła z ulgą, że zdążyła. Wszyscy patrzyli na nią zdziwieni. Pierwszą lekcją była matematyka, czyli jej zgroza ale bardzo ale to bardzo się starała.
Marcelina
Ona nigdy by nie śmiała spóźnić się tyle na lekcje. Już wolałaby nie przyjść do szkoły. Wiadomo w tych czasach było to surowo karane. W szkołach był duży rygor. Dlatego Marcelina zawsze bardzo uważała na lekcjach. Nieważne czy była na kacu, czy jeszcze narkotyki z niej nie zeszły. Musiała trzymać pozory. W końcu była tą uczennicą, która miała najwyższą średnią w szkole,a nauczycielka od matmy wiedząc, że jest z niej nogą obserwowała ją bacznie na każdej lekcji.
OdpowiedzUsuńDlatego panna Dąbrowska siedziała grzecznie w ławce i notowała wszystko co nauczycielka pisała na tablicy. Spojrzała w pewnym momencie zdziwiona na chłopaka, który szedł na czworakach po podłodze. Jednak szybko wróciła do patrzenia na tablicę.
Marcelina
Rzeczywiście, pogoda pozostawiała wiele do życzenia, choć wziąwszy pod uwagę obecną porę roku, nie należało narzekać. Maja osobiście szczerze nienawidziła deszczu, chmur oraz zimnego wiatru, o stokroć bardziej wolała ciepły blask słońca, zieleń drzew i przyjemny śpiew ptaków. Nic dziwnego, że nie mogła się doczekać nadchodzącej wiosny; dłuższego dnia oraz łagodniejszego klimatu. Znów wybiegała myślami daleko w przyszłość. Pokręciła tylko nieznacznie głową, w dalszym ciągu się uśmiechając, po czym bez słowa zaczęła wykonywać zamówienie. Na szczęście dzisiaj nie panował zbyt duży ruch, nie musiała się spieszyć, dzięki czemu od czasu do czasu zatrzymywała wzrok na dłużej przy chłopaku. Był przystojny. Tak, zdecydowanie był przystojny. Przegryzła dolną wargę. Skup się na pracy, Majka!
OdpowiedzUsuń- Proszę - rzuciła spokojnym tonem głosu, podsuwając mu pod nosem kufel z piwem przyozdobiony dużą ilością piany.
Maja
- Tutaj można dostać wszystko. Tylko trzeba trafić na odpowiedni moment, bo kiedy w pubie jest za dużo klientów, towar rozchodzi się w zawrotnym tempie. Miałeś szczęście. Najwidoczniej dzisiaj wszyscy siedzą w domach. Chyba przestraszyli się deszczu - oznajmiła niezwykle beztrosko, wzruszając obojętnie swoimi drobnymi ramionami. Z jej oczu o dziwo wcale nie zniknęły wesołe ogniki, wręcz przeciwnie, wydawało się, że nawet przybrały na sile. Ale zaraz ustąpiły miejsca chwilowej konsternacji. Maja mimowolnie zmarszczyła brwi, zerkając kątem oka na zegar wiszący na drewnianej ścianie - Teoretycznie kończę za godzinę. Wszystko zależy od ruchu - mrugnęła doń porozumiewawczo, po czym westchnęła cicho, jednak jej spokój zmącił, jak zwykle wesoły śmiech - A co? Chciałbyś się ze mną umówić?
OdpowiedzUsuńMaja
- Wieczorami w pubie rośnie głównie popyt na alkohol, jednak klienci z niewiadomych mi powodów wolą sto razy bardziej zamówić wódkę niż piwo. Nie żeby mnie to jakoś specjalnie obchodziło, po prostu po tylu godzinach spędzonych w pracy potrafię dokonać właściwych obserwacji - Maja oparła się łokciami o blat z cichym westchnięciem. Cieszyła się, że w końcu nadeszła chwila upragnionego odpoczynku, choć bardziej nie mogła doczekać się powrotu do domu - Aż dwie godziny? - zapytała z udawanym podziwem - Może najpierw mi powiesz, czego oczekujesz. Przyczyny z reguły potrafią całkowicie zmienić postać rzeczy - dodała niewinnie, niby-żartem.
OdpowiedzUsuńMaja
- I słusznie. Moim zdaniem alkohol potrafi wyrządzić więcej szkód niż dobra - skwitowała z leciuteńkim uśmiechem, choć jej oczy zdradzały, że myślami była gdzieś bardzo daleko. Najprawdopodobniej wszystkie znowu krążyły wokół rodziny; schorowanej matki, młodszego rodzeństwa oraz wiecznie pijanego ojca. Wzdrygnęła się. Potrzebowała chwili, aby móc znów obdarzyć mężczyznę pogodnym spojrzeniem zielonych tęczówek - Jestem Maja. Miło mi cię poznać, Aleks - szczególnie podkreśliła ostatnie zdanie, przegryzając przy tym dolną wargę. Nie spodziewała się nawet, że jej policzki machinalnie pokryje nieznaczny rumieniec. Czasem przeklinała swoją wstydliwą naturę - W porządku. Skoro rzeczywiście tak brzmi prawdziwy powód. Daj mi piętnaście minut.
OdpowiedzUsuńMaja
Skinęła delikatnie głową, aczkolwiek nic nie powiedziała. Zwyczajnie zamilkła, uznawszy ciszę za najlepszego sprzymierzeńca. Wybory, reputacja, ojciec. Dlaczego do cholery nie mogła mieć żadnej z tych rzeczy? Czy naprawdę o zbyt wiele prosiła? Dość. Nie będzie powracała do tematu. To w końcu kolejny miły wieczór.
OdpowiedzUsuńZgodnie z obietnicą skończyła piętnaście minut później. Pub opustoszał, tylko gdzieniegdzie siedzieli jeszcze klienci, ale widząc, że wybiła godzina zamknięcia, od razu ruszyli ku wyjściu bez zbędnego protestu. Maja wyglądała na naprawdę zadowoloną; w końcu opuści ten zadymiony oraz głośny lokal, odpocznie i zapomni na chwilę nieszczęsnym miejscu. Z towarzystwem Aleksa, rzecz jasna.
- Więc masz jakiś konkretny plan na wieczór czy po prostu pójdziemy przed siebie? - spytała, kiedy zabrała się za wyłączanie muzyki i gaszenie świateł. Właściwie, sama nie wiedziała, czego oczekiwać. Mężczyzna nie zachowywał się, jak kolejny napalony klient, wręcz przeciwnie, był bardzo miły.
[Nie ma sprawy ;)]
Maja
Bynajmniej Maja nie zamierzała niczego sugerować, jednak wychowała się w zupełnie innym świecie, innej rzeczywistości, a wiec miała pełne prawo do wysuwania błędnych wniosków, zwłaszcza, że na dobrą sprawę wcale nie znała Aleksa. Nie wiedziała nawet, dlaczego gdziekolwiek z nim idzie. Przecież mógł okazać się nieprzewidywalny. Niebezpieczny. Najwidoczniej znowu wybiegała myślami zbyt daleko, nieufnie patrząc na ludzi. Przez prawie pół roku powinna się przyzwyczaić, że nie ma, czego się bać, że nic się nie stanie, ale ta nutka niepewności zawsze pozostawała głęboko w ukryciu i uaktywniała się w najmniej oczekiwanym momencie.
OdpowiedzUsuń- A ja myślałam, że wy, mężczyźni jesteście bardziej konkretni - odparowała. Chciał się z nią przespać? Po prostu przejść na spacer? Nikt nie zwracał się do niej bezinteresownie, wszyscy zawsze czegoś oczekiwali. Istniało setki powodów, dla których nawiązywali znajomość z jasnowłosą, aczkolwiek żaden z nich nie był szczery. A ona się przyzwyczaiła.
- Przepraszam - rzuciła z delikatnym uśmieszkiem i delikatnie dłonią otarła się o jego dłoń.
Maja
Marcelina chyba jako jedyna z klasy nie przyglądała się tej całej sytuacji. Miała już wszystkiego dosyć, tej całej szkoły a to dopiero pierwsza lekcja. Ale matematyka odbierała ludziom energię do dalszego działania, taki przedmiot nic nie dało sie poradzić.
OdpowiedzUsuńOczywiście gdy chłopak wspomniał o pająku dziewczyny zaczęły piszczeć jakby zobaczyły ducha Elvisa. Marcelina jakoś nigdy nie bała się tych całych robaków, no oprócz chrabąszczy latem bo one były naprawdę dziwaczne i zawsze bzyczały koło ucha.
Marcelina
[ Wtedy najgorszą oceną była dwója :>]
OdpowiedzUsuńMarcelina siedziała spokojnie i skończyła notować to co wcześniej zapisała kobieta. Co jak co ale na tym przedmiocie pisała najwięcej, miała już z niego trzeci zeszyt! Słysząc głos chłopaka przeniosła na Niego spojrzenie swoich jasnobrązowych oczu by po chwili powiedzieć naprawdę cicho, nie chciała jej podpaść:
- Zadania z funkcji kwadratowych - powtórzenie.
Wtedy kobieta szybkim ruchem zmazała to co dotychczas napisała a nasza Marcelina szykowała się na kolejną dawkę niezrozumiałych dla niej zapisków.
Marcelina
Dziewczyna resztę lekcji pilnie notowała choć ręka jej już odpadała a ona sama nie wiedziała gdzie ma ręce a gdzie ma nogi. Nie wspominając o jej mózgu, który niemalże eksplodował pod napływem informacji.
OdpowiedzUsuńGdy zadzwonił dzwonek odetchnęła z ulgą. Spakowała wszystko i po prostu ruszyła w stronę drzwi wcześniej mówiąc do widzenia nauczycielce tak jak przystało na dobrego ucznia. Już szła w kierunku drzwi do łazienki by zapalić kiedy chłopak znów coś do niej mówił:
- Historię, Aleks. - powiedziała spokojnie i nie czekając na jego odpowiedź pchnęła drzwi i weszła do środka. Ulokowała się w jednej z kabin, usiadła na zamkniętej desce klozetowej i odpaliła papierosa.
Marcelina.
Odwróciła głowę z delikatnym uśmiechem, przegryzając mimowolnie dolną wargą - Ja? Hm, może gdybym była nadal w pracy, zaproponowałabym ci coś znacznie mniej moralnego, ale skoro jesteśmy już poza pubem, fajnie by było, gdybyś po prostu dotrzymał mi towarzystwa. Widzisz, czasem dobrze jest porozmawiać z kimś obcym bez żadnych zobowiązań. W końcu, jaka jest szansa na następne spotkanie? Ty masz swoje sprawy, ja mam swoje sprawy - oznajmiła nadzwyczaj swobodnie, wzruszając obojętnie smukłymi ramionami. Prawdę powiedziawszy, kłamała. Przecież istniała duża szansa, że prędzej czy później na siebie wpadną, jeśli Aleks będzie chciał. Wystarczy pretekst do napicia się następnego piwa.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na drzwi zaskoczona - Jest jeszcze otwarty?
Zegar przed wyjściem wskazywał dosyć późną godzinę, dlatego musiała się upewnić.
- Dobrze, w porządku. Chodźmy - schowała zmarznięte dłonie do kieszeni płaszcza, kątem oka zerknąwszy na chłopaka - Więc interesujesz się muzyką?
Maja