niedziela, 3 lutego 2013

Grawitacja ciągnie nas do bruku


IMIĘ I NAZWISKO Maciej Olszewski
WIEK 29 lat
ZAWÓD właściciel pubu o wdzięcznej nazwie "u Maćka"

przeszłość chciała wrócić, powiedziałem - weź się pierdol

małe capuccino za trzy dychy? A tak bo mnie kurwa stać, ha ha ha |   jak dobrze być mną  |  mieć taką panienkę, której za pstryknięciem palca spada spódniczka  |  pierdolony PRL  |  „albo się zmienię, albo zginę” powiedział kiedyś. Samo życie. On po prostu nie mógł się zmienić, jego wina  |  cisza na sali  |  uczucia? Data ważności się skończyła  |  Lato już minęło. Pan Hot-dog już nie stoi, ucichły dyskoteki, nikt imprez już nie robi  |  została sama, z pytaniem do Boga – dlaczego?  |  przecież wódka nie może zbliżać nas do światła...

     Urodziłeś się pospolicie, jak pospolity człowiek, w pospolitym mieście, w pospolitym szpitalu. Twoje życie było pospolite od pierwszego wydanego dźwięku po przyjściu na świat, przez pierwszy dil, po grobową deskę, do której sam wbijasz sobie gwoździe. Matka cię nie chciała,  ojciec kazał żyć i przyszedłeś na świat jako jego syn. Syn swojej matki, duma dziadka i babki. Otaczający świat od początku wmawiał ci „nie łaknij” a ty posłusznie go słuchałeś. Podwórko szybko stało się twoim drugim domem. Starzy pili, a ty krzyczałeś „pobite gary!”.
     Nikomu nie było łatwo w latach sześćdziesiątych, w których dorastałeś. Starzy nie mieli pieniędzy, chodziłeś w brudnych szmatach, bo nawet nie ubraniach. Ale niczym się nie wyróżniałeś. Byłeś jak te inne dzieci ze wsi, ale nie byłeś tak rozpuszczony jak one – miałeś świadomość, że twoim rodzicom również jest ciężko. Łapałeś się każdej roboty, już w młodości. To sąsiad chciał, żeby ktoś porąbał mu drewno na opał, tu pomagałeś opiekować się dziećmi – bo jak wszyscy twierdzili – masz do tego prawdziwy dar. Uczęszczałeś do szkoły jak wszyscy, kiedy tylko miałeś czas. Ale żaden dzieciak tego nie lubił. Tylko najbogatsze szuje tam chodziły. A potem jeszcze się chwaliły ołówkami, jacy to oni nie zajebiści. Nie szczerzyli się tak, gdy trochę przestawiłeś ich do pionu. Potem były konsekwencje – pasem raz przed dupę, za przeproszeniem. I co? I nic. Żyłeś dalej, robiąc to samo. Ojciec uchlał się w trupa – dosłownie – gdy miałeś czternaście lat. Nie tęskniłeś, teraz też nie tęsknisz.
     Potem przyszedł czas na młodość. Ah, te buzujące hormony! Podawane z ręki do ręki pierwsze tanie wino popijane w parku... Pierwszy raz z nieśmiałą Małgosią (wszystko co piękne szybko się kończy)... Pierwsza kreska na jakiejś imprezie, totalny odlot. Potem chciałeś więcej i więcej.
Całymi dniami pracowałeś, wieczorami był czas na zabawę w towarzystwie kobiet. Szybko zdałeś sobie sprawę, że one, jak nikt inny potrafią zawrócić w głowie i rozkochać w sobie. Słodka jak miód Marcelinka. Siostra kumpla, ale to nieważne. Uśmiechała się do ciebie jakby zobaczyła ósmy cud świata, a jednocześnie jakby jej jedynym pragnieniem było rozsunięcie przed tobą ud. Taka pozornie niewinna istotka. Ale gdy ty, wtedy już dwudziestodwulatek zdałeś sobie sprawę, że ma zaledwie szesnaście lat, szybko odpuściłeś i o niej zapomniałeś. Taka tam, dziewczyna z sąsiedztwa. Z czasem zacząłeś zauważać, że chodzi z jakimś chłopakiem; i ogień na chwilę ugasł. Nie była dla ciebie.
     Ciężka praca nie była ci nigdy obca. Zarabiałeś dobrze, bo znałeś mnóstwo ludzi, którzy gwarantowali ci dobre zarobki. Nigdy nie piłeś pod sklepem, nic z tych rzeczy. Choć co weekend byłeś nawalony i naćpany tak, że wnosili się do domu trzymałeś fason. Nikt nie postrzegał cię jako ćpuna i margines społeczny. Byłeś młodym, pracowitym chłopakiem który przyjechał do Warszawy z matką spod jakiejś dziury. Ponoć ojciec był pijakiem i bił go tak, że ma blizny do dziś. Ale to takie tam ploty znane w małych wsiach, w której wieść o tym, że Józek prowadzał się z Zosią roznosi się szybciej niż droga światła.
     Jednak nie dane było ci zapomnieć o pięknej Marcelinie, która uśmiechała się do ciebie zawsze ilekroć się mijaliście. Była sobota, dwunasty lipca, około dziewiętnastej. Gorąco, strasznie gorąco. Wszyscy stali na dworze i skręcane przez właściciela tanie papierosy, a wśród nich był Maciek. I Marcelina. Ich spojrzenia mimowolnie krzyżowały się. Nie była pełnoletnia. Surowe lata sześćdziesiąte zakazywały związków z nieletnimi, mogliby go zamknąć. Ale nie potrafił jej się oprzeć, zwłaszcza gdy oboje wypili za dużo. Wylądowali w toalecie, potem wstrzyknął jej dożylnie morfinę. I siedziała w tym narkotykowym gównie razem z nim. Jednak gdyby nie dilerstwo, nie udałoby mu się otworzyć własnej działalności gospodarczej. Kumpel pomógł mu pozałatwiać parę spraw i udało się. Od roku prowadzi bar, w którym kupisz polskie potrawy, alkohole – na kartkę i bez kartki (ze znajomościami).
     Dziś jest zadowolony z życia. Ma mieszkanie, ciasne ale własne, co w sumie jest rzadko spotykane. Relacje z matką poukładały mu się, często jej pomaga, jak przystało na syna. Co prawda wciąż ćpa, tym razem z towarzyszką – Marceliną, ale nie traktuje tego jako problemu, choć ma poważne problemy z sercem. Choruje na arytmię serca, ale nic z tym nie robi. Zresztą, za dużo też zrobić nie może. Marcelę kocha całym swoim sercem, ale przecież jej tego nie powie. Przy ludziach traktuje ją przedmiotowo, łapie ją za tyłek i traktuje jak swoją własność. Nikt nigdy nie nauczył go okazywać uczuć.

20 komentarzy:

  1. Była niedziela, wczesny poranek. Oczywiście na dwunastą wypadałoby by pójść do kościoła, tak aby rodzice się nie czepiali. Ponoć spała u koleżanki dlatego umówiła się z nią o 11 pod jej blokiem. Ale oczywiście spała u Maćka. Pierw posiedziała z nim w pubie pod koniec sobie popili, coś zaćpali by potem ostro się pieprzyć i pójść spać.
    Nastawiła sobie budzik na ósmą rano. Gdy zaczął dzwonić szybko go wyłączyła by nie obudził mężczyzny. Usiadła na krańcu łóżka i przeciągnęła się. Sięgnęła po coś co mogła na siebie wciągnąć co okazało się jego koszulką na ramiączkach i po prostu poszła w kierunku kuchni. Wzięła papierosa z ich wspólnej paczki i odpaliła od kuchenki wcześniej wstawiając sobie wodę na herbatę. Stała oparta o parapet zaciągając się dymem, który lekko gryzł ją w płuca.
    Wyjęła kubek i wsadziła do niego torebkę herbaty. Gdy woda się zagotowała, co było słychać po bardzo cichym gwizdnięciu gwizdka zalała ją sobie nie słodząc, bo i może Maciek miał cukier bo go było stać, ale uważała, że to zabija smak herbaty.
    Zgasiła niedopałek w zlewie i wyrzuciła do kosza. Odwróciła się i zobaczyła opartego o futrynę mężczyznę.
    - Mogłeś jeszcze spać. - powiedziała bardzo spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie było tak, że lubiła tam chodzić. Po prostu robiła to bo rodzice jej kazali kiedy była jeszcze dzieckiem. Potem chodziła by mieć bierzmowanie...a teraz robiła to tylko dlatego żeby jej rodzice nie mieli podejrzeń, że coś się dzieję z ich dzieckiem. Według nich nadal była tą kochaną córeczką, która dobrze się uczyła, miała koleżanki i kolegów. Alkohol piła w bardzo małych ilościach. A to, że zaczęła palić ostatnio papierosy byli jej w stanie wybaczyć, ponieważ oni sami od zawsze palili i nie dali jej za dobrego przykładu paląc.
    - Muszę. - powiedziała tylko i usiadła naprzeciwko niego wypijając kilka łyków swojej gorącej herbaty.
    - Dzisiaj muszę się po południu trochę pouczyć, mam jutro klasówkę. - odparła równie spokojnie chociaż wiedziała, że nie lubił gdy nie było jej obok.
    Czasem miał dziwne schizy, że dziewczyna zdradza go na każdym kroku. A ona kochała go bardzo mocno, nie widziała żadnego faceta poza nim. Ale traktowała szkołę równie poważnie co kiedyś. Wtedy uczyła się w ciągu dnia, teraz robiła to po nocach i gdy jeździła do szkoły tramwajem. Ale nie dawała chociażby jednego powodu by mogli zwątpić jeśli chodzi o jej zaangażowanie co do nauki. Przynajmniej na razie się starała, chociaż opuszczała coraz więcej godzin. Całe szczęście, że u jej wychowawczyni mogli sobie sami usprawiedliwiać nieobecności.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ojej, u mnie to z pomysłami różnie bywa, jednak dobrotliwie postaram się wysilić szare komórki. Hm, co powiesz na to aby Maja od dłuższego czasu unikała Maćka, może nie celowo, nie specjalnie, ale właśnie drogą czystego przypadku? Tylko, że on by o tym nie wiedział i od razu zacząłby coś podejrzewać. Do przymusowego spotkania doszłoby ostatecznie w momencie, kiedy dziewczynie by nerwy puściły(bo stan zdrowia jej matki uległ znacznemu pogorszeniu). Oblałaby natrętnego klienta wodą z za baru i wylądowała na dywaniku u szefa.
    Jak nie pasuje - pisz. Najwyżej będę kombinowała dalej ;)]

    Maja

    OdpowiedzUsuń
  4. (jakiś wątek z aleksem?)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stała i bez protestów dała mu się objąć. Jednakże wiedziała, że to będzie tylko kwestią czasu kiedy to zacznie się do niej dobierać. Cóż nastało to nawet szybciej niż się spodziewała, bowiem dosłownie chwilkę po uścisku jego palce już znalazły się pod jej bielizną.
    - Hm...jeśli ładnie mnie poprosisz to myślę, że powinnam zostać. - odparła z tym swoim uśmieszkiem i poczuła dziwny dreszcz na wysokości podbrzusza kiedy jego palce wsunęły się jeszcze głębiej pod materiał jej majtek.
    Tak, co do bycia dobrą aktorką nie było wątpliwości. Potrafiła zagrać każde możliwe uczucie na świecie. Było to chyba spowodowane tym, że przez miłość do Maćka musiała oszukiwać rodziców cały czas. Ale jej to nie przeszkadzało.
    Będąc w uścisku uśmiechnęła się lekko kiedy poczuła jego pocałunek na swojej szyi. Chwilę potem przerodziło się to w normalny pocałunek, który na początku był spokojny a potem bardzo namiętny.
    Maciek jak zwykle pod przypływem podniecenia pchnął dość mocno Marcelę na lodówkę aż słoiki znajdujące się na niej zadzwoniły. Ona oddała każdy jego pocałunek i czekała tylko aż wyda jej jakieś zalecenie, jak dobrze było wiadomo chłopak lubił się rządzić w łóżku.

    Marcela

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy podniósł ją do góry odruchowo złapała się za jego szyję choć nie musiała tego robić bo on i tak bez problemu ją podnosił. Ciekawa była czy jakby go wkurzyła na środku ulicy bądź gdzieś czy po prostu nie wziął jej pod pachę i by sobie nie poszedł.
    A co do jego popędu seksualnego..Naprawdę był wielki. Nie jak jednego czternastolatka ale jak co najmniej pięciu takich. Tylko on miał więcej doświadczenia od nich. Ale mógłby robić to cały czas, nie wspominając o tym, że dotykał ją niemalże cały czas i nie starał się robić tego zbyt dyskretnie co często ją krępowało.
    Kiedy wsunął swoją dłoń poczuła jak jej drobne rączki zaciskają się na krańcach blatu stołu, ale słysząc jego słowa po prostu się zaśmiała.
    - Chyba nie, ale to nie ja tracę tylko Ty. - powiedziała zabawnie poruszając brwiami.
    Tak wiadome w tym momencie było, że to on ma ochotę na seks i raczej po prostu z byle powodu sobie nie odpuści. Ale musiała przyznać, że zazwyczaj podczas ich stosunków czuła się naprawdę kochana. Oczywiście miał te swoje dni kiedy po prostu nic nie mówił, nie okazał żadnej czułości tylko ją rozbierał i po prostu pieprzył. Ale potrafił też być namiętny jak mało jaki facet na świecie. Przynajmniej tak jej się wydawało, bo Maciek to jedyna osoba z jaką uprawiała seks.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  7. Maja miała swój honor, więc naprawdę nie unikałaby celowo ani kolegi, ani szefa. Owszem, w jego oczach to wszystko wyglądało inaczej, pewnie karygodnie, niewybaczalnie wręcz, ale dysponowała odpowiednim wytłumaczeniem, które w razie potrzeby zamierzała wykorzystać. I bynajmniej wcale nie chodziło o noc sprzed trzech miesięcy. Trudno sobie wyobrazić, jednak od tamtego czasu zdążyła całkiem skutecznie zapomnieć. Albo przynajmniej tak sobie wmawiała, bo mordercze spojrzenie Marceliny zawsze niweczyło jej plany. Czasem zastanawiała się czy naprawdę zeszła już na dno skoro była koleżanka resztkami sił powstrzymywała się przed zaciśnięciem drobnych rączek na jej nagiej szyi. Gdzieś po drodze pewnie musiała nawalić, popełnić, jakiś straszny błąd. Inaczej przecież nie dało się wplątać w całą masę absurdalnych sytuacji. Zawsze potrzebny był odpowiedni bodziec.
    Z tym klientem sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej. Jasnowłosa nadal kipiała ze złości, dzięki czemu mimochodem posłała mężczyźnie złowrogie spojrzenie, dopiero potem się opamiętała, przypominając, że to nie jest dobry moment na okazywanie frustracji. Wzięła głęboki wdech, zdmuchnęła niesforny kosmyk z czoła i grzecznie ułożyła dłonie na kolanach.
    - Był piany. Nie obsługuje pianych klientów, doskonale o tym pamiętasz, prawda? - rozpoczęła rzeczowo, starając się niczego nie sugerować - Kiedy mu wyjaśniłam, kompletnie mnie zignorował. Zaczął odpowiadać niestworzone rzeczy, mało brakowało, a wszedłby za ladę, aby przy wszystkich wziąć to, na czym mu zależało. Jakie miałam wyjście? Zachowywał się agresywnie. Pieniędzy nie przyjęłam, chyba leżą porozrzucane po lokalu, o ile ktoś ich sobie nie pozbierał. Mam swój honor - spojrzała na Maćka niewinnie, przegryzając leciuteńko dolną wargę, jakby w głębokim zamyśleniu - Znasz mnie.

    Maja

    OdpowiedzUsuń
  8. Maja zadrżała. Była blada, zmęczona i lekko znudzona, jednak słuchała mężczyzny z żywym zainteresowaniem, jakby właśnie opowiadał jej jakąś ciekawą historię. Prawdę powiedziawszy, nie wiedziała, czego od niej oczekiwał. Że może zaraz padnie tu na kolana, po czym zacznie przepraszać, gorzko żałując za popełnione winy? Maciek nie miał szans zrozumieć motywów postępowania dziewczyny; samotnej, zdanej na własną łaskę, zabłąkanej. Przyzwyczaiła się już do myśli, że w wielu sprawach musi radzić sobie sama, zdana na los, toteż decyzja o obezwładnieniu klienta zapadła w przeciągu kilku sekund. Nie chciała wzywać szefa, nie chciała wzywać ochrony, której notabene nigdzie w pobliżu nie było. Ale skoro miała ponieść konsekwencje, nie zamierzała się kłócić, tylko z pokorą przyjąć je na własne barki. Cóż, mówi się trudno. Przeżyje. Najwyżej następnym razem nie zachowa się tak porywczo i bezmyślnie.
    - Wylałam na niego trochę wody, nic poza tym. Szklankę stłukł sam, bo zdenerwował się, że mu odmawiam. Skoro przyszedł do Ciebie trzy dni po zdarzeniu, dlaczego nie zrobił tego wcześniej? - zapytała spokojnie, przechylając głowę nieznacznie na bok, jednocześnie błądząc zielonymi tęczówkami po twarzy mężczyzny. Nie chciała dać po sobie poznać, że mimo wszystko trochę się go boi - Przepraszam - dodała szczerze - Zapłacę z własnej kieszeni, nie mam jego pieniędzy - wręcz emanowała łagodnością.

    Maja

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaśmiała się cicho pod nosem kiedy stwierdził, że to on będzie dziś tym bardziej odpowiedzialnym. W sumie to było nawet dziwne, że odmówił sobie seksu. Czyżby miał dziś jakiś dziwny dzień? Oczywiście gdy ją pocałował oddała jego pocałunek, ale potem uśmiechnięta stanęła na ziemi.
    - Mogę coś zrobić, ale nie obiecuję, że będzie to przepyszne. - chociaż i tak nie musiała ostrzegać bo bardzo dobrze wiedział, że kiepska z niej kucharka..ale za to miała dużo innych zalet.
    Nawet już się nie oburzyła kiedy ten lekko klepnął ją w pośladek, który zafalował przy jego uderzeniu. Podeszła do lodówki i spojrzała do niej. Były jajka i wędlina. Oho i nawet masło się znalazło. Oczywiście jakiś chleb również był.
    To był czas kiedy Marcelina mogła popisać się swoim brakiem umiejętności kulinarnych. Wyjęła deskę i na niej pokroiła szynkę, na patelnię dała troszeczkę masła i przysmażyła wcześniej pokrojoną rzecz. Potem wbiła na patelnię pięć jajek, posoliła i zaczęła mieszać. Po kilku minutach na talerze rozłożyła jajecznicę, większość znalazła się u niego a mała ilość u niej - jak zwykle. Do tego ukroiła chleba mało nie ucinając sobie palców i posmarowała masłem. To wszystko położyła na stole przy którym siedział. Wzięła z szuflady widelce i położyła na blacie siadając naprzeciwko niego.
    - Smacznego. - powiedziała tylko.
    A co do powodu dla którego się z nim związała wszystko było jasne, kochała go. Nie obchodziły jej jego pieniądze bo sama również je miała. Nie obchodziło ją to, że miał pub bo równie dobrze mógłby być robotnikiem czy nawet rzeźnikiem. Był dla niej kimś wyjątkowym i nie zwracała uwagi na jego pozycję czy też status materialny.

    Marcelina.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Masz może jakiś pomysł na wątek z Aleksem? Mogłabym nawet zacząć]

    OdpowiedzUsuń
  11. - Myślę, że jak się otrujesz to ja również więc jak coś będziemy cierpieć razem. - stwierdziła i sama nabiła trochę jajecznicy na widelec po czym wsunęła do ust. Nie była aż taka zła. Ugryzła kawałek chleba po czym odłożyła na talerz.
    Kiedy zaczął mówić skierowała swoje spojrzenie w jego stronę. Tak ten uśmiech zazwyczaj na nią działał, jednakże dziś była niedziela, jutro musiała iść do szkoły.
    - Jeśli zdołam się pouczyć to wpadnę na chwilę, ale muszę spać w domu bo jutro idę do szkoły. - odparła spokojnie i lekko niezadowolona z tego faktu. Zasady jej rodziców były jasne, do szkoły musiała zawsze iść wyspana i spać w domu przecież to był jej obowiązek. Nauka była najważniejsza, przynajmniej według nich.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  12. Westchnęła cicho. Zaczynało się, kłótnie o nic. Owszem jego zazdrość była naprawdę obsesyjna i nie lubił gdy mężczyzna był za blisko niej, czyli czytaj jakieś dwa metry odległości co najmniej. A ona była młodą dziewczyną, powinna mieć koleżanki i kolegów. Powinna rozmawiać z ludźmi a nie ograniczać się do jednej osoby.
    - Maciek, dobrze wiesz, że myślę o pójściu na studia..- mruknęła cicho i tylko czekała aż ten wybuchnie. W końcu jak to wspomniał na końcu on nie miał wykształcenia i żyło mu się dobrze.
    Ale ona była kobietą, nie mogła pracować fizycznie, potrzebowała wykształcenia by w razie czego móc sama się utrzymać. A nie miała zamiaru pracować tak jak niektóre dziewczyny w jego barze.
    - I wiem, że mam osiemnaście lat ale co powiem moim rodzicom? Cześć tato mam chłopaka, który ma prawie trzydzieści lat i przeprowadzam się do niego? Tak mieszkamy bez ślubu i uprawiamy seks. - powiedziała nieco sarkastycznie.

    Marcelina.

    OdpowiedzUsuń
  13. Siedziała i słuchała jak ten opowiada jej coś co kiedyś już jej mówił. Naprawdę czuła się okropnie, wychodziła teraz na rozwydrzonego bachora. Ale czy tak trudno było zrozumieć, że ona lubiła się uczyć? Że została wychowana tak, że rodzina jest najważniejsza?
    - Nie psujesz moim żadnych planów na przyszłość, bo jesteś jednym z nich. - powiedziała tylko na koniec jego słów kiedy pił wodę.
    Już nie chciała mówić o tym, że nie będzie mogła pisać artykułów jeśli nie będzie po studiach. Chciała móc się chwalić tym, że była wykształcona. I owszem jej rodzice mogli by jej dać na studia za granicą, ba gdyby się postarali mogłaby wyjechać do ciotki do Ameryki. Ale po co to komu? Po co skoro ona chciała zostać tutaj? Żyć spokojnie w zgodzie z rodziną i u boku Maćka. Ale czy to było możliwe?
    - Idę się ubrać. - mruknęła tylko i wyszła z kuchni.
    Po chwili znalazła się w dużym pokoju i zdjęła koszulkę zostając tylko w majtkach. Odnalazła swój stanik i wciągnęła na siebie. Wzięła z podłogi swoją sukienkę i wciągnęła ją przez głowę. Usiadła na krańcu łóżka i zaczęła zakładać rajstopy.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczerze mówiąc, znacznie jej ulżyło, chociaż nadal siedziała sztywno, zaciskając swoje pełne wargi w wąską czerwoną linię. Bądź, co bądź przed Maćkiem czuła duży respekt, jak to już bywało w przypadku szefa. I naprawdę nie chciała mu się narażać, bynajmniej nie celowo. Czasem tylko puszczały jej nerwy. Wówczas nie myślała nad konsekwencjami własnego postępowania. W porównaniu do niego ledwo ukończyła osiemnaście lat; w jej przypadku odpowiedzialność nie zawsze szła w parze w doświadczeniem życiowym. Musiała się jeszcze wiele nauczyć.
    - Oczywiście. Następnym razem spróbuje zachować jasność umysłu, żeby nie działać pochopnie - przyrzekła, uśmiechając się delikatnie. W oczach z powrotem zamigotały dwa wesołe ogniki, w ogóle ona cała nareszcie się rozluźniła, upewniwszy, że najgorsze już minęło.
    - Nie chcę żadnych problemów, dlatego jeśli będzie trzeba, zapłacę. Ale powiedz mi wcześniej. Właściwie to chyba muszę ci podziękować - skinęła głową na potwierdzenie własnych słów, z uwagą obserwując reakcje mężczyzny.
    No cóż, przyzwyczaiła się do jego spojrzeń, mimo to delikatnie się zarumieniła. Od trzech miesięcy nie powracali do tematu tamtej nocy. Blondynka przyjęła ten fakt z ulgą. Wolała zapomnieć. Próbowała zapomnieć. I dobrze jej szło.
    - To wszystko? - przyjrzała mu się badawczo, jakby czekała na to, iż znowu czymś ją zaskoczy.

    Maja

    OdpowiedzUsuń
  15. - Maciek proszę Cię nie zaczynaj znów. - mruknęła wciągając rajstopy pierw na jedną nogę, potem na drugą.
    Następnie wstała by znalazły się na odpowiednim miejscu. Wzięła gumkę do włosów ze swojego nadgarstka i związała długie sięgające prawie pasa włosy. Co jak co ale były naprawdę denerwujące.
    Poszła do łazienki i umyła zęby swoją szczoteczką. Nawet na półce leżały jej kosmetyki, którymi zaczęła się malować. Gdy już się wyszykowała wyszła z łazienki i spojrzała na Niego jak stoi obok łóżka. Nic nie powiedziała.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  16. [w sumie bardzo chetnie :) co ty na to zeby aska wpadla kilka razy na drinka, dosc przybita po jakiejs mega klotni z mezem? ;> mogli by zaczac rozmowe, bo mogla go przypadkiem drinkiem oblac :)]

    aska.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na dworzec poszła po to aby pojechać do swojej koleżanki, której mama zwężała jej spodnie w pasie. Przez ten cały tryb życia zdążyła naprawdę schudnąć przez co wymiary od cioci były nieaktualne. Tam spotkała swojego kolegę z klasy, z którym po prostu rozmawiała. To, że miała chłopaka nie oznaczało, że nie może rozmawiać z żadnym mężczyzną. Jednakże jak widać Maciek miał o tym zupełnie inne przekonanie.
    Oczywiście chyba wszyscy znamy możliwości Marceliny potykania się na prostej drodze, była wielką niezdarą. Potrafiła poparzyć się kiedy robiła sobie tylko herbatę. Ale oczywiście gdy człowiek chciał widzieć podtekst to zawsze będzie go widział. I tak było z Maćkiem on zawsze widział podteksty gdy tylko w jej otoczeniu było coś co przypominało faceta.
    Pojechała do koleżanki, u której rzekomo spała i odebrała spodnie. Chwilkę z nią porozmawiała po czym pojechała do kościoła, do którego chodziła zawsze z rodzicami. Wszystko było ok, nie domyślili się, że nie spała u koleżanki. Spodnie były dowodem. Oczywiście pytali się czy zapłaciła, powiedziała, że oczywiście.
    Po nabożeństwie poszli do domu. Minęli bar Maćka i Marcelina specjalnie nawet nie spojrzała w szybę jak to zwykle miała w zwyczaju. Troszeczkę zdenerwowało ją to jak ją potraktował nabijając się z jej wiary a potem z jej planów na przyszłość. Cały dzień spędziła w domu. Ponoć miała się uczyć, ale nie mogła się na tym skupić. Zawsze tak miała gdy się w jakiś sposób pożarła z Maćkiem. Nawet nie wiecie ile siły woli kosztowało by nie pójść do jego pubu.
    Następnego dnia jak co poniedziałek wstała po szóstej. Wymyła się i ubrała. Zjadła jakieś śniadanie i biorąc swoje książki wyszła z domu idąc w kierunku przystanku. Bar Maćka był już zamknięty. Czasem potrafił tam spać jak mu się nie chciało iść do domu. Cholera Marcelina za dużo o nim myślisz... Odpaliła papierosa i czekała na swój tramwaj.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  18. Stała na przystanku dość długi czas. Miała ochotę nie iść do szkoły tylko pobiec do niego i po prostu go przytulić. Zapewne musiał być zły, że wczoraj do niego nie przyszła. Ale sama nie wiedziała co jest już lepsze, to że po prostu go na chwilę obecną unikała czy powinna do niego iść i wszystko wyjaśnić? Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na te pytania bo podjechał jej tramwaj.
    Całe szczęście w poniedziałki miała coś takiego jak fakultety po godzinie jedenastej i była z nich zwolniona. Miała nawet specjalne pismo od szkoły by po prostu mogła chodzić po ulicach bo jak dobrze wiadomo nie było to mile widziane.
    Postanowiła iść do baru Maćka, o tej porze było mało ludzi. Gdy weszła do środka była tylko jedna kelnerka. Spojrzała na nią ta tylko skinęła jej głową. Wślizgnęła się sprawnie za ladę chwyciła mocno Maćka z nadgarstek i pociągnęła w stronę zaplecza. Zamknęła drzwi i spojrzała na Niego, widać był całkiem zdziwiony.
    - Cicho bądź i nic nie mów, teraz ja mówię. - powiedziała i patrzyła na Niego. Dostała dziś jakby przypływu pewności siebie.
    - Owszem może i za bardzo słucham się rodziców, a może inaczej robię niektóre rzeczy by uśpić jej czujność, ale robię to tylko dlatego, że chcę móc spędzać z Tobą więcej czasu. I przepraszam Cię, że mam mało czasu ale zaraz już ferie a wtedy mogę powiedzie, że gdzieś jadę a całe mogę spędzić tylko z Tobą. Ale Ty też musisz tego chcieć. Nawet nie wiesz jak się poświęcam by to wszystko miało ręce i nogi, ile godzin w nocy się uczę by móc spędzić z Tobą jak najwięcej czasu. Więc może Ty też byś się w jakimś stopniu do cholery poświęcił? - widziała, że otwiera usta, ale odparła szybko i stanowczo - Jeszcze nie skończyłam...I tak chcę iść na studia. Dzięki nim kiedyś będę mogła pracować w jakieś gazecie..będę mogła pisać artykuły. Kto wie, może kiedyś będę nawet i dziennikarką, która będzie pisać do jakiś czasopism, albo któryś z moich reportaży coś zmieni? Czy Ty nigdy nie miałeś marzeń? Jeśli je miałeś, to dlaczego nie chcesz mi pozwolić spełnić moich?
    Stała kilka kroków od drzwi, miała je na wyciągnięcie ręki. Nie wiedzieć czemu. Zawsze mogła szybko się wycofać. Postawiła mu się kilka razy w życiu, to był kolejny raz ale nie bała się.


    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  19. Marcelina poczuła jakby ktoś dał jej właśnie kopa w brzuch, powykręcał jej wszystkie kończyny i przywalił w głowę czymś ciężkim. Czuła jak łzy napływają jej do tych jej dużych oczu, ale pohamowała to. Nie chciała się rozpłakać przy nim...nigdy więcej.
    - Wiesz co..- zaczęła bardzo spokojnie. - Mam gdzieś Twoje miesiąc dwa. Chcesz poukładać sobie życie? Proszę bardzo, ale sądzę że i tak jest to niemożliwe bo jesteś wiecznym Piotrusiem Panem, który tylko ma te swoje trzydzieści lat na papierku. Ale w końcu z gówniarą taką jak ja ułożenie sobie życia nie jest możliwe. A co do moich rzeczy zatrzymaj je sobie, albo daj jakieś kolejnej dziwce, która będzie do Ciebie przychodzić. W końcu z Mają bardzo fajnie się bawiłeś, nieprawdaż?
    Nie czekając na żadną jego reakcję po prostu wyszła. Trzasnęła drzwiami tak, że kelnerka coś aż upuściła co z hukiem rozwaliło się o podłogę. Drugi trzask był to drzwi wejściowe.
    I to właśnie dopiero wtedy poczuła gorące łzy, które zaczęły jej niczym rzeka płynąć po policzkach. Naciągnęła na twarz bardziej szalik i szybkim krokiem odeszła od owego budynku. Sama nie wiedziała gdzie idzie, po prostu chciała być jak najdalej tego miejsca. Nie spodziewała się czegoś takiego. Znaczy się owszem, kłócili się..ale zawsze się godzili. Nigdy nie wyglądał w ten sposób jak dziś, nigdy nie był na tyle poważny. Kochała go. Naprawdę kochała go jak nikogo innego na świecie. Ale nie chciała się przed nim znów płaszczyć. Nie chciała znów widzieć w jego oczach tej satysfakcji, że znów wygrał tę ich małą bitwę.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń
  20. Jego ostanie słowa były po prostu śmieszne. Nigdy ale to przenigdy nie uprawiała seksu z innym mężczyzną niż on. Była w nim bezgranicznie zakochana. Ona nawet przed byciem z nim całowała się tylko z jednym chłopakiem i to bez niczego więcej.
    Nie wróciła do domu na noc. Na osiedlu było wielkie zamieszanie i jej bracia jak i Franek - kuzyn, który przyprowadził ją kiedyś do baru Maćka szukali jej jak opętani. To było pewne, że Frank na pewno wpadł do Maćka bo wiedział, że między nimi coś się kroi. W końcu zawsze dawała znać gdy gdzieś szła, w końcu była tą grzeczną idealną dziewczynką. A tu proszę, bam..Marceliny nie ma.
    A dokładniej po prostu poszła sobie na miasto. Potem poszła do jednej z koleżanek i upiły się nalewką jej ojca. Następnie poszła na miasto i kupiła sobie towar. Wtedy znów wróciły do koleżanki i po prostu dały sobie w żyłę. Marcelina by na chwilę zapomnieć i by przestało boleć, koleżanka dla zwykłego odlotu.
    Wracała do domu dopiero następnego dnia rano. Włosy miała niedbale spięte, kurtkę rozpiętą. Oczy były rozmazane, podkrążone i widać było po niej, że coś brała. Szła, ale widziała to co chciała widzieć. Nie widziała żadnego człowieka, to może dlatego co chwile na kogoś wpadła lub kogoś szturchała. W końcu usiadła na jednej z ławek. Wyjęła chusteczki i poprawiła swój makijaż. Wróciła do domu, miała wielką awanturę. Ale powiedziała, że koleżankę rzucił chłopak i miała wielki kryzys. Marcelina bała się zostawić ją samą i na boga zapomniała zadzwonić od ich sąsiadów bo oni nie mają telefonu. Tylko szkoda, że jej rodzice nie wiedzieli, że tą koleżanką była właśnie ona. Poszła się wymyć i wyszykować, w końcu musiała iść do szkoły.
    A co do tego co działo się teraz w jej życiu..unikała miejsc gdzie mogłaby spotkać Maćka, ale to było wręcz niemożliwe. W końcu mieszkali niedaleko siebie. Spotykała go czasem gdy ten zamykał pub a ona wracała do domu czy szła na przystanek. Jednak pomiędzy nim nie zostało powiedziane ani jedno słowo. Spotykała go w sklepie czy tramwaju. I to było najgorsze. Bo on wyglądał jakby nie chciał na nią patrzeć, interesował się nią tylko wtedy kiedy jakiś facet był w pobliżu. A ona cierpiała. Każdego dnia coraz bardziej. To właśnie była ta druga strona miłości, o której wszyscy tak mówią. Rzeczywiście, bolała naprawdę mocno.

    Marcelina

    OdpowiedzUsuń